GDY BOIMY SIĘ POLITYKI, MÓWIMY O ESTETYCE

Z pozoru proste pytanie o to, czym jest „ład przestrzenny”, zachęciło mnie do ponownej lektury słowniczka ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. To pojęcie jest zasadniczym terminem dla działalności urbanistycznej w Polsce, a jego rola została podkreślona przez Naród właśnie w przywołanym akcie prawnym. Pojawia się tam taka oto – wieloznaczna – definicja: „ukształtowanie przestrzeni, które tworzy harmonijną całość oraz uwzględnia w uporządkowanych relacjach wszelkie uwarunkowania i wymagania funkcjonalne, społeczno-gospodarcze, środowiskowe, kulturowe oraz kompozycyjno-estetyczne”. W kolejnych przepisach znajdują się nakazy dotyczące uwzględnienia w planach rozwojowych obecnego stanu ładu przestrzennego, a także zasad jego ochrony i kształtowania.

Co z tego wynika?

Po pierwsze, termin odnosi się do „ukształtowania przestrzeni”. Czasownik „ukształtować” związany jest z rzeczownikiem „kształt”, czyli spolszczoną wersją niemieckiego „Gestalt”. Odsyła więc do przedmiotu czy postaci, którą postrzegamy jako całość zanim rozróżnimy w niej elementy składowe. Nie znaczy to oczywiście, że obserwowana przez nas rzecz jest niezróżnicowana wewnętrznie – akcent jest po prostu położony na ujęcie kompleksowe.

Słowo „kształt” może odnosić się też do transformacji. Mówimy wszak o „kształtowaniu czegoś”, „nadawaniu kształtu”, ale też o „przybieraniu kształtu” – procesie, w którym obiekt bezkształtny lub nieodpowiednio ukształtowany przybiera kształt obcy. Zwróćmy od razu uwagę, że musi być on jakoś powiązany z pierwotnymi cechami przedmiotu (fizycznymi, chemicznymi, symbolicznymi itd.), żeby formowanie gdyż tylko wtedy formowanie zakończy się sukcesem. Nie jest przecież tak, że każda rzecz może uzyskać dowolny kształt. Musimy ją najpierw poznać w obecnej formie, żeby móc ją skutecznie przeobrazić.

Po drugie, ład przestrzenny „uwzględnia w uporządkowanych relacjach wszelkie uwarunkowania i wymagania funkcjonalne, społeczno-gospodarcze, środowiskowe, kulturowe oraz kompozycyjno-estetyczne”. Czy jest więc z nich złożony, czy tylko do nich dostosowany?

Przyjęcie pierwszej interpretacji kierowałoby nas ku stanowisku konserwatywnemu, które zakłada, że każdy z tych elementów życia społecznego wymaga tylko odpowiedniego rozmieszczenia w obrębie większej struktury. Ład przestrzenny stałby się wówczas mechaniczną pochodną ładu funkcjonalnego, społecznego, gospodarczego, środowiskowego, kulturowego, kompozycyjnego i estetycznego.

Wybór drugiej ścieżki („posiadanie czegoś na względzie” to coś innego niż wykorzystywanie w pełni w swojej pracy) zaprowadziłby nas w stronę postawy opartej na wrażliwości na otoczenie i wymagań w zakresie „stosowności”. Musielibyśmy się wówczas odnosić do warunków naturalnych lub społecznych zwyczajów, jak chciałby Witruwiusz, gdy pisze o decor, albo szerzej – wszelkich okoliczności, co sugerują sofiści, gdy używają greckiego słowa prepon.

Po trzecie, ład przestrzenny powiązany jest z „harmonijną całością”. Mamy więc do czynienia z przestrzenią, a właściwie miejscem, które odbierane jest jako wyodrębniony z otoczenia przedmiot o wyjątkowych właściwościach. Nie chodzi przy tym o zwykły porządek, czyli relacje pomiędzy elementami w zbiorze, ale taki, który osiąga stopień najwyższy. Nie w rozumieniu estetycznym, gdyż Naród odróżnia ład przestrzenny od „uwarunkowań i wymagań kompozycyjno-estetycznych”, a przez to doświadczenie kontaktu z „harmonijną całością” od przeżycia estetycznego wyrastającego z doznań zmysłowych.

Nie możemy więc dokonać redukcji problemu ładu przestrzennego do kwestii kompozycji urbanistycznej. Harmonii nie zapewnia ani właściwe rozmieszczenie elementów formy miejskiej wobec siebie (dispositio u Witruwiusza) i wobec całości (ordinatio), ani aspekty nieuchwytne, przekraczające wykalkulowane zasady (symmetriaeurytmia). Nie polega ona ani na odpowiednich proporcjach (pitagorejczycy), ani na dopasowaniu rozwiązań projektowych do właściwości percepcyjnych człowieka (Demokryt).

W dalszym rozwijaniu tych kwestii przeszkadza nam domniemanie Narodu, że każde miejsce cechuje się jakimś ładem przestrzennym i jego stan powinniśmy uwzględniać. Z drugiej strony dowiadujemy się, że powinniśmy ład przestrzenny kształtować. Czy naszym zadaniem jest więc zamienianie miejsc jakoś uporządkowanych w ładne?

Przed wspomnianym kastrowaniem urbanistyki do zagadnień estetycznych ochroni nas interpretacja negocjacyjna. Mówimy wszak, że „dochodzimy z kimś do ładu”, czyli do zgody. W ten sposób wybieramy się w podróż w przeszłość, a naszą przewodniczką staje się grecka bogini Harmonia, która w starożytnym Rzymie przemieniła się w Concordię patronującą porządkowi w państwie. To ona zwróciłaby nam uwagę na kwestie polityczne. My natomiast musielibyśmy dodać, że we współczesnym społeczeństwie demokratycznym chroniony przez nią ład jest procesem osiągania porozumienia.