Pierwsze, co zwraca naszą uwagę, gdy sięgamy po książkę Joela Kotkina, to jej niezwykła okładka.
Przyjrzyjmy się tytułowi zbudowanemu z dwóch wieloznacznych pojęć: „historia powszechna” i „miasto” (w liczbie pojedynczej), stanowiącemu nie do końca precyzyjny przekład tytułu oryginalnego – The City. A Global History. Jaki rodzaj refleksji historycznej ma wymiar globalny i czy na przyjęty sposób uprawiania historii ma wpływ pozycja autora – osoby osadzonej w amerykańskim świecie akademickim? Czym jest pojedyncze miasto opisane rodzajnikiem określonym w języku angielskim, skoro na co dzień zamieszkujemy i użytkujemy bardzo różnorodne miasta ? Co przesądza o ich pokrewieństwie i uprawnia do używania jednego terminu, a przez to do pisania historii miasta w ogóle lub miejskości, a także prowadzenia rozważań teoretycznych w tym zakresie?
Czy poszukiwanym czynnikiem jest forma przestrzenna, co może sugerować znajdujący się na okładce obraz XVII-wiecznego niderlandzkiego malarza Gerrita Adriaenszoona Berckheyde, przedstawiający fragment kanału Herengracht w Amsterdamie, otaczające go budynki, ulice o ascetycznej formie i ginących w cieniu gmachów nielicznych ludzi oraz ich niewielkie grupki? Upraszczające wyobrażenie wzmacnia anegdota otwierająca książkę, czyli opis wizyty Bernala Díaza del Castillo w podbijanym w XVI wieku Meksyku i towarzyszące jej uwagi o uniwersalnych cechach ośrodków miejskich, a także spostrzeżenia o (rzekomym) podobieństwie rzymskiego Mercatus Traiani i współczesnej galerii handlowej.
Czy Joel Kotkin zaprasza nas zatem do refleksji o mieście, które jest rodzajem skomplikowanej makiety architektonicznej, obserwowanej i badanej przez białego mężczyznę, przedstawiciela kultury zachodnioeuropejskiej?
Amerykański geograf w przedmowie do Powszechnej historii miasta tłumaczy, że jego dzieło nie jest analizą, lecz „przewodnikiem zachęcającym czytelnika do głębszej eksploracji fundamentów miejskiego doświadczenia”. Oczywiście – jak każdy przewodnik – książka opiera się na autorskiej metodzie wyznaczania trasy marszu przez wybrany teren. Podczas lektury dość szybko zorientujemy się, że podstawą przeglądu wydarzeń jest:
- koncepcja historiozoficzna, odnosząca się do doskonalenia form organizacji miast w reakcji na postępującą globalizację,
- konserwatywna wizja świata urbanistycznego, zbudowana wokół niezmiennych wzorców moralnych – trwałej społeczności miejskiej i rodziny.
Joel Kotkin materiał i narzędzia pracy wybiera w sposób właściwy dla historyków globalnych, dlatego przygląda się wyłącznie ogólnoświatowym połączeniom i różnokierunkowym przepływom idei oraz praktyk, a robi to poprzez ciągłe porównywanie konkretnych zjawisk z procesami zachodzącymi w innym miejscu na Ziemi. Przypatruje się pobieżnie rozpoznanym przemianom miast w różnych kulturach i systemach religijnych, a także kolejnym atrybutom miejskości – rozwiązaniom inżynieryjnym, funkcjonalnym i organizacyjnym oraz doktrynom odnowy miejskiej.
W jaki sposób te informacje porządkuje?
Pierwszą warstwę książki tworzy analiza rozwoju i rekonfiguracji globalnych sieci wymiany handlowej z punktami węzłowymi – miastami, których kondycja jest zależna od zdolności do udrażniania oraz kontrolowania przepływów towarów i usług. Ten proces, stanowiący w ocenie autora fundament dziejów, ma swój finał – ostatecznie prowadzi do wyłonienia się jednego, wszechogarniającego systemu.
Z powodu przyjętych założeń metodycznych poza zasięgiem dociekań Joela Kotkina znajdują się ośrodki, które nie włączają się w rozległe układy powiązań – jak chociażby miasta Indii w czasach przed dominacją muzułmańską, lub z nich wypadają – jak na przykład ośrodki miejskie upadającego Imperium Rzymskiego, a także relacje ekonomiczne pomiędzy wszystkimi miastami w historii i ich najbliższym otoczeniem geograficznym. W polu badań pojawia się natomiast, jako negatywny punkt odniesienia, wysiłek urbanistyczny oparty na polityce, a nie gospodarce – jak to się działo w Chinach cesarskich. W tej narracji przypadki nieobecne i negatywne zyskują status ślepej uliczki na drodze do globalizacji.
Drugą warstwę Powszechnej historii miasta stanowią rozważania o związku pomiędzy organizacją państwa a kondycją miast, sprowadzone do problemu zabezpieczania opisanej powyżej wymiany handlowej. Z tego powodu centralne miejsce w książce zajmuje analiza imperiów, które ustanawiają terytorium ekonomiczne, a przez to przesądzają o możliwości konkurowania ze sobą różnych ośrodków.
W tych komentarzach Joela Kotkina jest najwięcej chaosu, gdyż dzieje polityczne państw utożsamia z losem wyróżnionych miast, najczęściej stolic – nawet wtedy, gdy jest to bezzasadne. Wszak to nie Londyn – cokolwiek miałby znaczyć ten skrót myślowy – stworzył w XIX wieku narzędzia do kontrolowania rozwijającej się gospodarki światowej, ale władze brytyjskie, które miały pod swoją kuratelą wiele ośrodków i to właśnie na tym potencjale budowały swoją potęgę. Można byłoby ten zabieg uznać za figurę retoryczną, gdyby nie to, że podbija znaczenie nigdy nie zapisanej wprost tezy Benjamina Barbera o przewodniej roli miast w kształtowaniu polityki światowej. Tezy co najmniej dyskusyjnej.
Dociekania poświęcone imperiom odsyłają nas do trzeciej warstwy rozprawy. Miasta upadają – przekonuje nas Joel Kotkin wraz z całą armią konserwatywnych krytyków kultury i moralistów jak Salwian – nie tylko w wyniku nieelastycznego reagowania na zmiany w sieciach wymiany handlowej, ale również z powodu braku lub erozji moralnych podstaw rozwoju. O ostatecznej porażce Fenicji przesądził – ocenia autor – „obywatelski prowincjonalizm”, który powodował to, że każdy nowy ośrodek oddzielał się administracyjnie od pozostałych i osłabiał cały układ. Sukces Imperium Rzymskiego bazował natomiast na identyfikacji z tradycją i ideami republikańskimi, lecz ta postawa w okresie późnoantycznym zamieniła się w swoją własną karykaturę ze względu na uzależnienie ludzi od zabawy. Współczesne „miasta efemeryczne” nakierowane są natomiast na rozrywkę i indywidualność, a nie (podobno) trwałe filary społeczne, co (ponoć) zapowiada ich degradację.
Wprowadzenie przywołanych powyżej analiz trzech sfer jest dla amerykańskiego geografa kluczowe, gdyż na ich podstawie stawia tezę o pokrewieństwie wszystkich budowniczych miast i twórców życia miejskiego, zorientowanych na wykreowanie „miejsca świętego, bezpiecznego i rojnego”. Dzięki temu może ostatecznie stworzyć jedną, wielowątkową opowieść o „urbanistycznych drogowskazach”: miastach imperialnych, handlowych, metropolitalnych czy przemysłowych, które są rodzajem prototypu lub najlepszej realizacji wzorca. W jaki sposób rozumieć te wzorce?
Z jednej strony Joel Kotkin sugeruje, że są ahistoryczne – miastami typu handlowego są zarówno ośrodki fenickie jak i Florencja Medyceuszy – ponieważ stanowią zamknięty zestaw równorzędnych sposobów zaspokajania uniwersalnych potrzeb ludzkich, pojawiających się w różnych okresach. Z drugiej strony daje nam podstawę do myślenia o nich w sposób heglowski: dialektyczny i teleologiczny – jako o drodze poprzez kolejne stopnie, ich ciągłe pojawianie się, negowanie i znoszenie, aż do dojrzałej formy miejskiej globalnego kapitalizmu. W ten sposób można przecież rozumieć jego uwagi dotyczące ośrodków transformujących i ustanawiających warunki swojego istnienia oraz sterujących kontekstem ekonomicznym, politycznym i moralnym, obecne w dyskusji o współczesnej urbanizacji Chin czy Singapuru pod rządami Lee Kuan Yewa, który zaczął od technokratycznego programu zmian infrastrukturalnych, a skończył na debacie o kulturze opartej na wartościach uznanych przez anglojęzyczną klasę średnią.
Na niejasności wpisane w sposób prowadzenia wywodu przez Joela Kotkina nakładają się również trudności typowe dla globalnych narracji historycznych.
Po pierwsze, rozważania przerywa duża ilość przykładów, które czasami sprawiają wrażenie dobranych w sposób niemerytoryczny, na przykład ze względu na dostępność w języku angielskim literatury dotyczącej suburbanizacji w Argentynie i Australii.
Po drugie, natłok informacji powoduje, że ucieka nam rola jednostek w kształtowaniu wydarzeń nawet wtedy, gdy była ona kluczowa – ich nazwiska pojawiają się przede wszystkim na tablicy chronologicznej rozwoju miast, która otwiera książkę, jednak brakuje na niej chociażby Jane Jacobs. Rzecz jasna, ich aktywność nie ma znaczenia poza procesami, w których uczestniczą, ale też te procesy nie mogą się odbyć bez nośnika – indywidualnej aktywności konkretnych ludzi, ich wyborów i wysiłków.
Po trzecie, dystansowanie się od europocentryzmu – szczytne samo w sobie – skutkuje mnożeniem perspektyw bez porządku, a rozwijanie opowieści wielowątkowej utrudnia nam znalezienie w tym logiki lub równorzędnych logik. W przypadku Powszechnej historii miasta problem jest poważny, gdyż autor popada w redukcjonizm i dyskredytuje miasta sowieckie poprzez porównanie ich z ośrodkami zachodnioeuropejskimi za pomocą niewyjaśnionego kryterium jakości życia, a islamski terroryzm stawia na pierwszym miejscu wśród wyzwań urbanistycznych, choć stanowi on realne zagrożenie wyłącznie dla kilku miast globalnego kapitalizm. Inne duże miasta muszą się przecież zmagać z ubóstwem czy konsekwencjami katastrof naturalnych i robią to często w sposób nie-kapitalistyczny.
Źródłem kłopotów jest to, że Joel Kotkin niczego tak naprawdę nie szuka. W dziejach urbanistycznych znajduje to, co w nich wcześniej umieścił: coraz doskonalsze, kapitalistyczne formy radzenia sobie z kontekstem globalnej wymiany handlowej i zabezpieczania integralności społeczności miejskiej poprzez mieszczańskie normy moralne. Przewodnik amerykańskiego geografa nie jest więc rozbudowaną narracją o różnych miastach, ale opowieścią jednowymiarową i europocentryczną o abstrakcie, całkowicie oderwanym od empirii.
Metoda pracy polegająca na wyłanianiu elementów uniwersalnych w miejskim doświadczeniu jest bardzo ciekawa pod względem formalnym. Dokładna analiza materiałów przedstawionych przez Joela Kotkina prowadzi nas jednak do wykrycia warunków możliwości pojawienia się miast i ich przetrwania. Dokładne przyglądanie się ich dziejom nie ujawnia ich siły, ale kruchość i podległość przemianom obyczajowym, zagrożeniom sanitarnym, działaniom rządów państw narodowych czy zawirowaniom na rynkach handlowych, a raczej specyficznej równowadze między tymi czynnikami.
Każda społeczność miejska w konkretnych warunkach prawnych, politycznych, gospodarczych i społecznych próbuje sobie radzić na swój własny sposób. Wybranych strategii nie można ze sobą bezrefleksyjnie porównywać i układać w ciąg, którego finałem jest Singapur – perła w koronie globalnego kapitalizmu, a jednocześnie złota klatka dla klasy średniej.
Tekst stanowi przekształconą wersję artykułu dla kwartalnika Herito.
Sięgnijcie również do: