SŁOWNIK URBANISTYCZNY | ŚMIECI

Wokół muszli i kamieni wiatr zaplata piaskowe warkocze, a później układa naprzeciw cieni – tak o możliwość rozwijania zredukowanej przez morze formy każdego przedmiotu rywalizują ze sobą promienie porannego słońca i towarzyszące im podmuchy. Przeciwstawne siły ulegają jednak zniesieniu, co utrzymuje wszystkie rzeczy w gorsecie skromnej materialności i sztywnym porządku, a przez to nie pozwala zaburzyć bezwzględnego prawa zachowania masy. Apeliotes zamaszystymi ruchami swoich wielkich skrzydeł podbija drobniejsze ziarna i skleja w eteryczne płaskorzeźby imitujące ptaki, choć to pokrewieństwo jest widoczne dla ludzkiego oka dopiero po odbiciu konturów zoomorficznych kształtów na pofałdowaną płaszczyznę plaży. Dźwięki towarzyszące jednostajnemu uderzaniu fal wyrzucanych przez horyzont o fale powracające do swojego źródła wwiercają się w uszy i wypełniają świadomość, która już nie jest w stanie zwracać się ku sobie. Akustyczna potęga morza obezwładnia nas i sprawia przez to, że nie musimy, a raczej nie możemy dłużej słuchać tego, co inni mówią do nas, i tego, co sami mówimy do siebie. Działa jak wódka, której zbawienny wpływ na poetów sławił Tadeusz Różewicz.

Zaczynamy zbierać śmieci: najpierw wszystkie, a potem już tylko plastikowe. Nasz worek jest za mały, żeby pomieścić wszystkie słoiki, flaszki, żarówki, pojemniki po jogurtach i mleku, fragmenty wiader i kanistrów, styropianowe konstrukcje o bliżej nieokreślonej funkcji oraz buty komunijne. Bawię się w archeologa – biorę do ręki opakowania i czytam napisy w języku polskim lub ukraińskim, a potem zestawiam ze sobą, żeby zrekonstruować życie osób, którym dawniej służyły. Odkrywam w ten sposób ślady rytuałów zanieczyszczania środowiska odnawiających ponadnarodową jedność. Osoby zorientowane na budowanie wspólnoty mogą w tym miejscu rozpocząć swoją pracę.