POMNIKI PONIEMIECKIE

Niektóre zachowały pierwotną formę, kolejne zostały przekształcone w różnym stopniu, a jeszcze inne rozłożone na części, z których powstały odmienne kompozycje lub całkowicie nowe monumenty. Niektóre trwają w pierwotnym kontekście urbanistycznym, kolejne zmieniły swoje umiejscowienie, a jeszcze inne obrosły nowymi znaczeniami poprzez dostawienie lub przytwierdzenie dodatkowych elementów.

W sercach estetów budzą wzruszenia i ckliwy zachwyt nad utraconym kunsztem rzemiosła artystycznego. W umysłach lokalnych elit wzmacniają nie tyle tęsknotę za złotym wiekiem sztuki publicznej, co przekonanie o trwałym i koniecznym charakterze porządku spraw codziennych – struktury, w której swoje miejsce znajdują kolejni ludzie niezależnie od tego, w jakim państwie żyją i jakim językiem posługują się na co dzień. Wszak nawet pomniki wojenne nie są dziełem powszechnej mobilizacji społeczności, lecz władzy, która dzięki nim przygląda się samej sobie i swoim przywilejom.

Poniemieckie, poradzieckie i polskie rzeźby cywilne i militarne ustawione w przestrzeni miejskiej wspólnie recytują równie eklektyczną, co monotonną pochwałę instytucji życia publicznego. Sławią to, co pozostało z przepuszczenia rozporoszonego doświadczenia społecznego przez tryby wielkiej i małej polityki – doświadczenia, które oczywiście podlega autointerpretacji z pomocą wielokrotnie zmielonych symboli, ale zawsze jest czymś więcej niż tylko statyczna struktura pojęciowa.

W niewielkim parku położonym u zbiegu alei Wolności i ulicy Dworcowej w Rzepinie stoi kolumna herbowa z 1929 roku upamiętniająca obchody 600-lecia lokacji miasta. Murowany obiekt ufundował zakład działający na jego terenie i jednocześnie sponsor okolicznościowej imprezy, o czym informuje nas napis odciśnięty w kilku ceramicznych kształtkach. W sąsiedztwie monumentu w 2020 roku wzniesiono obelisk ku czci generała Mieczysława Kulińskiego, szefa sztabu generalnego Wojska Polskiego w latach 1919-1921. Na ogromnej bryle kamiennej uwieczniono informację o fundatorach – Instytucie Pamięci Narodowej i „wdzięcznych rodakach pochodzących z Wicynia”, de facto członkach nielicznego Klubu Wicynian przy Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.

Na skwerze wytyczonym przez ulice Dworcową i Słubicką w 2009 roku z okazji 680-lecia nadania praw miejskich Rzepinowi zainstalowano odlanego z brązu jelenia. Obiektu nikt nie podpisał, co sugeruje kolektywną inicjatywę fundacyjną. Na leżącym niedaleko terenie przy ulicy Wojska Polskiego urządzono w latach 50. XX wieku cmentarz żołnierzy Armii Czerwonej poległych w walce i zmarłych na skutek odniesionych ran. Otwierający ten obszar, obłożony granitowymi płytami obelisk również nie posiada informacji o tym, kto zainspirował jego powstanie – wówczas było to oczywiste.

Zieleniec po południowej stronie kościoła farnego służy jako lapidarium dla pomników usuwanych z rzepińskiego rynku w trakcie kolejnych modernizacji. W jego obrębie znajduje się kamień z tablicą zamontowaną „w dowód pamięci pomordowanym w jenieckich obozach robotniczych”, wystawiony na głównym placu przez Mieszkańców Miasta i Gminy Rzepin w 1985 roku, a przeniesiony w nowe miejsce z uwagi na transformację centralnego parku w granitową pustynię. Obok niego ułożona jest kompozycja „ku pamięci o pomarłych, którym ta ziemia ojczyzną była”, złożona z elementów dawnego Kriegerdenkmal, zdemontowanego w pierwotnej lokalizacji jeszcze w 1938 roku. Teraz rynek wieńczy monument dedykowany „wszystkim poległym w imię wolności i miłości ukochanej Rzeczypospolitej”. Pod rzeźbą złożoną z granitowych bloków oraz brązowego orła i tablicy podpisał się podmiot grupowy „Mieszkańcy Gminy Rzepin” – abstrakcyjny podmiot spreparowany na potrzeby budowania narracji historycznej.

Nalepki przedstawiające flagę ukraińską, wydrukowane zapewne samodzielnie na papierze i naniesione ręką anonima na jeden z nagrobków na wspomnianym już cmentarzu radzieckim oraz na towarzyszący mu obelisk w taki sposób, by zakryć czerwoną gwiazdę, są pomnikami z zupełnie innego wymiaru – anarchicznego życia społecznego, które nie uległo (jeszcze) instytucjonalnej kastracji. Oddają pośrednio honor zbiórce rzeczy codziennego użytku i żywności prowadzonej w gmachu licealnym sąsiadującym z nekropolią, a także wysiłkowi wolontariuszy na dworcu.

Wyobrażam sobie, że w przyszłości nalepki zastąpione zostaną przez uwznioślone narzędzia pomocowe – puste wózki dziecięce stojące dziś na peronie numer 4 w oczekiwaniu na matki z małymi dziećmi z Ukrainy. Dzięki temu pojawi się monument podobny do parowozu TY51 usytuowanego przy rzepińskiej stacji kolejowej, a odremontowanego własnoręcznie przez kolejarzy. Stanie się pewnie inaczej – elity polityczne zamówią pomnik z kamienia i brązu służący do umacniania własnej opowieści i jednocześnie wygaszania licznych historii ludowych. Ich autorzy zamilkną publicznie i szybko korodującą wspólnotę działań humanitarnych będą wspominać wyłącznie w trakcie spotkań we własnym gronie. Zanim to się wydarzy ostatni raz wspólnie zgromadzą się w przestrzeni miejskiej, żeby zbudować społeczne tło do zdjęcia z odsłonięcia nowej rzeźby. Pozwoli to zautoryzować i przypieczętować jej kolektywną fundację.