We wszystkich rewolucjach uobecnia się w sposób paradoksalny ruch. Jak w roku 1848 pisał Engels, „Do pierwszych zgromadzeń dochodziło na rozległych bulwarach, tam, gdzie ruch paryskiego życia zyskiwał największe natężenie”. Bez mała sto lat później Weber opisywał śmierć Róży Luksemburg i Karola Liebknechta, jak gdyby była ona wynikiem zderzenia, karambolu: „Odwołali się do ulicy, a ta zadał im śmierć”. Masa nie jest ludem ani społeczeństwem, jest tłumem przechodniów; rewolucyjny kontyngent osiąga swą idealną postać nie w miejscu produkcji, lecz na ulicy, z chwilą, gdy przestaje na moment pełnić rolę trybiku w machinie technicznej, by samemu stać się motorem (machiną szturmową), czyli wytwórcą prędkości.
Paul Virilio, Prędkość i polityka
Skuteczny protest o charakterze masowym polega zawsze na blokowaniu ruchu związanego z czynnościami codziennymi i kreowaniu przez to miejsca dla ruchu sprzeciwu. Z tego powodu pretensje o paraliżowanie życia „normalnych ludzi” i próby skierowania uwagi tłumu na polityków są źle zaadresowane. Unieruchomienie samochodów osób pędzących przed siebie w godzinach szczytu w celu załatwienia prywatnych spraw i zrealizowania swoich interesów jest środkiem strategicznym. Taka aktywność nie jest skierowana przeciwko konkretnym postaciom, lecz stanowi akt oporu totalnego konstytuujący wspólnotę.
Każdy człowiek, który uczestniczy w ruchu rutynowym, pada ofiarą złudzenia swojej wyjątkowości. Wydaje mu się przede wszystkim, że samodzielnie definiuje kierunek przemieszczania się. Jeżeli spojrzymy na tę sytuację z zewnątrz (na przykład w trakcie zatamowania potoków ruchu), to dostrzeżemy zasadnicze współzależności, które nie są po prostu sumą indywidualnych wyborów. Kierunek ruchu rutynowego wynika z kształtu sieci ulicznej, wytworzonej, utrzymywanej i rozbudowywanej w konkretnym celu, ale też z konstrukcji życia gospodarczego społeczeństwa. Taki ruch kanalizowany jest w imię produktywności.
Wspólny kierunek można jednak zaprojektować i świadomie wybrać, czyli uczynić go częścią działania politycznego. Polityczną wartość ma wyłącznie blokowanie ulicy poprzez chodzenie – ze względu na wspólnotowy charakter. Piesi tworzą masę, a człowiek kierujący pojazdem tylko dołącza do grupy innych odosobnionych jednostek. W tym przypadku deklarowanie tożsamości celu niczego nie zmienia. Ruch aut polega na przemieszczaniu się obok siebie, a nie razem.
Radykalne znaczenie polityczne chodzenia wynika z tego, że piesi nie są chronieni. Nie są zamknięci w metalowej puszcze i przez to zabezpieczeni przed zranieniem. Spacerowanie jest ryzykowne.