Gdy poruszasz się pieszo, jeździsz na rowerze lub samochodem, jesteś częścią życia miejskiego o nierozpoznanym i niemożliwym do jednoznacznego określenia czy kontrolowania kształcie, opisywanym w sposób naiwnie indywidualistyczny przez Jane Jacobs i Friedricha Hayeka, ludzi wytrącających nam z ręki wszystkie narzędzia do rozwiązywania skomplikowanych problemów urbanistycznych; bez końca konstruujesz, rozszerzasz lub utrwalasz w swoim umyśle przeobrażający się obraz miasta stopiony z wielu barw, dźwięków czy zapachów, ale jednocześnie przebudowujesz samą siebie jako element tej skomplikowanej sieci złożonej z olbrzymiej i ciągle potęgowanej liczby decyzji o wyborze kierunku i prędkości przemieszczania się, powiększanej również przez Ciebie samą. Jesteś nastrojona estetycznie, skupiasz się tylko na tym, co znajduje się w zasięgu Twoich zmysłów i rozpływasz się w swoich wzruszeniach.
Wejście do tramwaju lub autobusu, a już na pewno do pociągu wyciąga Cię z miasta lub jego mniejszej części – kiedyś napisałbym o niej dzielnica lub osiedle, ale teraz zapanowała nowa moda terminologiczna, więc powinienem ją określić sąsiedztwem – a przez to przekształca przestrzeń o oddalającym się horyzoncie w przedmiot wykadrowany przez ramy okna w przedziale i przedłożony w swojej jednoznacznej oczywistości spojrzeniu, a Twoje ekstrawertyczne i rozpraszające doznania ścina do introwertycznego i skupionego doświadczenia wizualnego, co tym samym wyostrza Twoją percepcję i zachęca do pracy klasyfikacyjnej, którą możesz przeprowadzić wyłącznie wtedy, gdy jesteś na zewnątrz tego, co chcesz poddać swojej analizie. Rozpaloną i zaangażowaną urbanistykę miejsc zamieniasz więc w chłodną i zdystansowaną urbanistykę systemów.
Częste podróże pociągiem znajdują odzwierciedlenie w Twoim języku pod postacią porównań kolejowych. Na początku wyodrębniasz dzielisz świat na porcje i charakteryzujesz z użyciem nowych metafor.
Miasta z czynną linią kolejową, ale bez dworca, miasta z dworcem, ale bez czynnej linii, miasta z czynną linią i dworcem lub pozbawione obu.
Miasta, do których ze swojego miejsca zamieszkania możesz lub nie możesz dojechać bez przesiadki na stacji obsługującej wyłącznie ruch generowany przez nią samą.
Miasta, w których liczba peronów na głównej, a czasami jedynej stacji kolejowej jest mniejsza lub większa niż liczba mieszkańców podzielona przez 1000.
Miasta, w których perony głównej stacji kolejowej są dłuższe lub krótsze niż składy większości pociągów dalekobieżnych.
Na tym podglebiu wyrastają złożone struktury symbolicznych – aż do poziomu, na którym całkowicie rozchodzą się trajektorie znaczonego i znaczącego. W jaki sposób rozwiązujesz zagadkę dotyczącą wyższości regulacji i procedur (pruskie państwo Georga Hegla) nad zwinnymi decyzjami w reakcji na zmieniające się warunki (polityczna propozycja Arystotelesa) albo odwrotnie?
We wrześniu 2018 roku podróżuję z Gdańska do Katowic z kolejarzem zajmującym się na co dzień odbiorem pociągów towarowych, sprawdzaniem stanu technicznego wagonów, sprawozdawczością, a czasami też kierowaniem lokomotywą. Opisuje funkcjonowanie bocznic, warunki pracy u różnych przewoźników, a także system opłat za korzystanie z torów, najwięcej czasu poświęca jednak na relacjonowanie przygód w sytuacjach awaryjnych. Szczegółowo przedstawia mi, jakie są skutki opóźnienia odjazdu pociągu: w jaki sposób wyznacza się drogę okrężną, jak wpływa to na ruch innych składów, które z nich mają priorytet i z jakiego powodu. Z każdym detalem tej opowieści metafora państwa jako krążących w sieci pojazdów nabiera w mojej głowie wyraźniejszych kształtów.